Tydzień przed końcem mojego roku znalazłam rodzinę. Nie byłam jakoś specjalnie zadowolona, ale co zrobić? Samotna matka, stay at home, ze sparaliżowanymi rękoma, z prababcią w domu i dwoma nastolatkami. Moja LCC po dłuższym zastanowieniu stwierdziła, że jest to moja ostatnia szansa. Rozmawiała z tą rodziną i mówiła, że są bardzo mili. Zdecydowałam się pojechać do nich na Florydę.
Cztery dni przed końcem mojego roku moja rodzina z Ohio błagała mnie żebym z nimi została, ponieważ nowa au pair jest totalną porażką. Jedynaczka z Niemiec, przyjechała z własną kartą kredytową i marzeniem, aby studiować w stanach, a że studia tutaj są strasznie drogie to została au pair. Pierwsze trzy pytania jakie zadała mojej hostce po przyjeździe to była siłownia (moi hości mają karnet dla au pair), wakacje i college. Gwoździem do trumny było to jak dwa dni po przyjeździe płakała osiem razy, bo widziała, że moja najmłodsza dziewczyna była dla mnie wredna (miałyśmy małą wojnę o to - jak to zawsze z dziećmi bywa), oraz liczenie godzin! W mojej rodzinie w Ohio au pair robią dużo nadgodzin, ale zawsze jest to jakoś wynagradzane. Nie muszę płacić za swoją benzynę (nawet jak jadę godzinę w jedną stronę pozjeżdżać na nartach), miam kartę kredytową za którą kupuję jedzenie (mogę kupić co mi się żyw nie podoba), nawet jak zaczęłam robić smoothie i chciałam kupić proteiny to hostka mi pozwoliła kupić z jej karty. Nie mówiąc już o gift cart, którą mi dała do cheese cake factory, bo wiedziała, że bardzo chciałam tam iść. Generalnie nie ma co narzekać. Ale przyjechała księżniczka i zaczęły się problemy. Dziewczyna nic nie robiła, jeżeli jej się nie powiedziało co ma robić, kompletnie nic. Mogła przechodzić sześć razy koło pełnego zlewu i nawet wrzucić tam naczynia, ale w życiu nie włoży naczyń do zmywarki. Kiedy powiedziałam jej, że ma zrobić łóżka spytała się czy jej pomogę. Generalnie tragedia. Gdy hostka się mnie spytała czy bym z nimi została od razu się zgodziłam. Niestety agencja nie. Powiedzieli, że muszę jechać na Florydę, bo się do tego zobligowałam i rodzina może pozwać agencję. Stwierdziliśmy z hostami, że spróbuję i najwyżej jak mi się nie będzie podobało to wrócę.
Przyleciałam dwa dni temu o 11 rano. Gdy weszłam do domu pierwsze co mi się nie spodobało to zapach. Śmierdziało, ale nie było najgorzej - mój pokój to była kapsuła smrodu. Po prostu ciężko wytrzymać, Następnie bałagan, oni zwyczajnie wszystko chomikują, Byłam załamana.
Pojechałam z ich au pair odebrać dziewczyny ze szkoły, zjedliśmy obiad (w ogóle zanim się zmatchowaliśmy nie powiedzieli mi, że nie jedzą mięsa! Co jest dla mnie ważne, bo ja uwielbiam mięso) i pojechaliśmy zawieźć dziewczyny na trening siatkówki - dwie godziny w jedną stronę. Po prostu tragedia. Następnego dnia miałam rozmowę z hostką i się zapytała o co chodzi, bo widzi, że nie jestem zadowolona. To jej powiedziałam całą sytuację z moją rodziną z Ohio i że chciałabym do nich wrócić. Ona stwierdziła, że to w zupełności rozumie i tak dalej. Zadzwoniłam do mojej LCC w tej sprawie i ona się mnie spytała czy zostawiłam jakieś rzeczy w Ohio. Dziwne pytanie, ale powiedziałam, że zostawiłam tam to czego na Florydzie nie potrzebowałam, np. sprzęt narciarski, buty zimowe itd. A ona do mnie, że agencja twierdzi, że ja przyjechałam na Florydę bez żadnego bagażu. Byłam w szoku, musiałam nawet zrobić zdjęcia moich walizek i im wysłać! Po prostu żenada. Okazało się, że moja LCC z Ohio nie może podjąć żadnej decyzji co ze mną zrobić, ponieważ jej manager jest na urlopie i wróci dopiero w poniedziałek, a moi hości są na jachcie na Bahamach i ciężko się z nimi skontaktować. Jednakże udało jej się zerwać mój match z tą rodziną, ale nie jestem w rematchu. Jestem zwyczajnie bez rodziny, bo nie wiadomo co ze mną zrobić. O godzinie 16 LCC z Florydy łaskawie się ze mną skontaktowała i pierwsze co powiedziała (i powtarzała kilka razy) to, że wrócę do Polski, żebym się modliła, aby hosta z Florydy pozwoliła mi tam zostać do poniedziałku, a na końcu, że powinnam oddać tej rodzinie pieniądze za lot. Generalnie tak podniosła mi ciśnienie, że musiałam zadzwonić do mojej LCC z Ohio i się jej wyżalić. Koło godziny 20 dostałam SMS od LCC z Florydy, że mam pakować swoje manatki, bo jej bratowa jest w drodze po mnie. Rodzina zwyczajnie wywaliła mnie z domu. Nie mam kontaktu z hostami z Ohio, bo są na Bahamach i nie odpisują na moje wiadomości. Poinformowałam ich o całej sytuacji, oraz o tym, że zostałam wyrzucona, ale powiedzieli, że nie mogą nic zrobić, dopóki nie wrócą z wakacji. Obecnie siedzę u bratowej LCC z Florydy z ciągłym kontaktem z moją LCC z Ohio i modlę się, zeby nie odesłali mnie do Polski zanim moi hości nie wrócą z Bahamów.