sobota, 23 lipca 2016

American dream?

Zastanawiam się na rematchem - znowu! Chyba nie będę miała mojego american dream.
Już od jakiegoś czasu wkurzało mnie to, że nie mam auta i mówiłam o tym moim hostom. Słyszałam wtedy, że się rozglądają, że szukają i że coś tam. Ok, przeżyłam cztery miesiące bez auta to dam radę do końca roku - tak sobie pomyślałam, gdy już wiedziałam, że nie ma sensu błagać i prosić. Ostatnio się dowiedziałam, że moi hości się rozwodzą. Ciężka sprawa, ale znów stwierdziłam, że dam radę. Jestem silna, ja sobie nie poradzę? I wtedy kolejna szpilka się wdarła. Hostka oznajmiła mi, że będą mieszkać w dwóch osobnych mieszkaniach i będę wędrować z dzieciakami na zasadzie dwa dni tu, dwa dni tam i weekend co tydzień z kimś innym. Ok, bez samochodu słabo, bo niby jak mam się dostać do drugiego mieszkania z dzieciakami? Teleportować się? Ale hostka mnie uspokoiła i mówi, że pozostaniemy w tym samym dystrykcie, żeby młoda nie musiała zmieniać szkoły - spoko! Kolejna szpila. Hostka poinformowała mnie - tak, poinformowała, nie spytała - że gdy zamieszkamy w nowym mieszkaniu to wprowadzi się do nas jej koleżanka. Osobiście za nią nie przepadam, więc nie paliłam się do tego pomysłu. Następnie poinformowała mnie, że jeżeli zostaniemy w obecnym domu, a host wyprowadzi się do innego to - UWAGA - jej koleżanka zajmie mój pokój (mój wspaniały pokój :( ) a ja będę miała takie szczęście, że będę mogła sobie wybrać jedną z sypialni dzieci, którą będę chciała (serio!?). Co jest równoznaczne z dzieleniem łazienki z dziećmi. Ale gwóźdź do trumny był wczoraj.
Hostka poinformowała mnie o godzinie 9pm, że mam wolny piątek i cały weekend, bo oni wyjeżdżają. Ok, dzięki za szybkie poinformowanie mnie, że mogę sobie zrobić plany i gdzieś pojechać! Spytałam się jej co w takim razie z moją uczelnią, bo mam zajęcia w sobotę na 10. Powiedziała, że w związku z tym, że uber jest drogi (20$ za przejażdżkę w jedną i drugą stronę. Jak dla mnie to nie jest to majątek...) to mam wziąć autobus. Spytałam się, czy z jej głową jest wszystko ok, bo komunikacją miejską to są dwie godziny drogi, w dodatku trzema różnymi osobami. Gdy jej to po raz kolejny uświadomiłam to powiedziała mi, że jak pojadę uberem to możemy podzielić koszty, wtf? Widząc mój wzrok dała mi kolejną alternatywę. UWAGA, UWAGA! Mam poprosić jakiegoś znajomego, żeby mnie podwiózł na zajęcia... Ręce mi opadły. Powiedziałam więc jej, że to nie fair, iż zostawiają mnie na cały weekend bez samochodu, bo co mi po tym wolnym, skoro i tak będę siedziała z dupą w domu. To mi odpowiedziała, że w kontrakcie nie ma, że muszą mieć dla mnie samochód i wie, że to jest wkurzające, ale generalnie nic ją to nie obchodzi.

Co mnie jeszcze denerwuje, to to że pomimo tego, że robię więcej, niż powinnam to ostatnio również usłyszałam coś co mnie wmurowało w ziemie. Chciałam wziąć takie zajęcia na uczelni, które by mi coś dały. I wybrałam sobie prawo w biznesie, z takiego względu, że mnie to zwyczajnie interesuje. Zajęcia zaczynałyby się o godzinie 6:30pm. Powiedziałam o tym mojej HM. Wiecie co usłyszałam? Że mam wybrać zajęcia nocne (od 8pm) albo weekendowe, bo ona nie chce prosić męża, żeby specjalnie zwalniał się wcześniej z pracy, a ona mi nie może obiecać, że będzie wracała wcześniej. Słucham? Ja robię więcej, niż powinnam (około 11-12h dziennie), a ona mi mówi, że problemem dla niej jest wcześniejszy powrót do domu dwa razy w tygodniu? Serio? I jeszcze dodała, że przecież robię to tylko dla kredytów... Może niektórzy robią to tylko dla kredytów i chcą chodzić na taniec, albo aerobik. Ja natomiast chciałabym coś wynieść z tych zajęć.

Już naprawdę nie wiem jak mam tutaj żyć. Życie operki, takie piękne! Szczerze? Czasami jest to koszmar na jawie!

Gdybym była osobą, która się łatwo poddaje to wróciłabym do domu. Ale nie po to tutaj przyjechałam. Jestem tutaj, żeby spełniać moje marzenia, poznawać świat i kulturę! Tak więc nie ugnę się, nie spadnę, mimo tego, że ludzie starają się mnie zwalić w dół. I wiecie co wam powiem? Będę walczyć o swoje. Po raz kolejny zdecyduje się na swoje szczęście, znów pomyślę o sobie i zmienię rodzinę. I będę to robić dopóki nie poczuję, że osiągnęłam to po co tu przyjechałam.

Pomimo wszystkich złych sytuacji, jeżeli wątpicie w słuszność swojego wyjazdu powiem wam tylko jedno. Nie pozwólcie by porażki innych osób powstrzymały was od spełniania waszych marzeń! :)