wtorek, 26 stycznia 2016

Rodzina i social security number

Jestem u rodziny w Ridgewood. Opiekuje sie trojka wspaniałych dzieci! Czasami jak to dzieci sprawiają, ze boli przez ne głowa, krzyczą, gdy prowadzisz samochód, obrażają sie na ciebie, gdy czegoś zapomną, ale wystarczy ich jeden uśmiech i mięknie tobie serce! Takie właśnie są moje dzieci! I nie zamieniłabym ich na żadne inne! :)

Z Host Parents rownież mam bardzo dobry kontakt. Przedewszystkim ważna jest komunikacja! Rozmowa, rozmowa i jeszcze raz rozmowa! Nie działa to w jedna stronę, wszyscy muszą być w to zaangażowani. Z hostką jesteśmy takie same. Lubimy porządek, jestesmy zorganizowane i nie możemy usiedzieć na miejscu.

Minęło 5 dni od mojego przyjazdu do HF. Od 5 dni czuje sie jak w domu, jakbym była tu od zawsze.

Nie można się spieszyć przy wyborze rodziny. Jest to bardzo ważna kwestia. Podejmuje sie decyzje, z która trzeba będzie żyć przez najbliższy rok. Wybór rodziny jest kwestią indywidualną, jeżeli nie jest sie w stu procentach pewny danej rodziny lepiej poczekać trochę i trafić na Perfect. ;)

Jeżeli jedziecie załatwiać Social Security Number nie stójcie jak kołki i nie czekajcie na swoja kolej. Najpierw wypełnijcie wniosek, który jest dostępny w 'poczekalni'. A dopiero później czekajcie w kolejce. Oczywiście najpierw weźcie numerek! :)


piątek, 22 stycznia 2016

USA i szkolenie

Mialam dużo  zawirowań w trakcie podróży. Najpierw  moj samolot miał  opóźnienie 5 godzin, stwierdzili, ze moj bagaż podręczny ma za duże wymiary i muszę za niego zapłacić, na szczęście okazało się,  że myśleli, iż lecę innymi liniami. Następnie na Amerykańskim lotnisku spędziłam ok 1 godzinę w kolejce, żeby mnie wpuścili na terytorium kraju. Czytajcie uważnie przeczytajcie, a nawet wydrukujcie sobie informacje o transporcie do hotelu! Spędziłam na lotnisku godzinę czekając na kogoś z AuPair Care, aż w końcu pojechałam taksówką.

Na szkoleniu musicie się uzbroić w dużą cierpliwość. Jest strasznie nudno i jedzenie jest nie dobre.  Nudno, ponieważ nie mówią nic, czego nie wiemy.

Gdy w końcu szkolenie się zakończyło większość dziewczyn pojechała na lotnisko, a reszta z nas została na miejscu i czekała na swoją host rodzinę. Wypadało to dokładnie tak jakbyśmy były szczeniakami w schronisku i czekały z nadzieją, aż ktoś nas weźmie.

piątek, 8 stycznia 2016

10 dni!

Pozostało 10 dni do mojego wyjazdu, a ja nic nie mam pozałatwiane.
Mówiłam sobie, że całe 18 dni stycznia poświęcę na przygotowania do wyjazdu, natomiast wygląda to wszystko tak, że siedzę i czytam. Przeczytałam ponownie wszystkie części Darów Anioła Cassandry Clare, a teraz się wzięłam za Dumę i uprzedzenie Jane Austen. W tym czasie powinnam zamykać konta bankowe (nie wszystkie oczywiście), spotykać się ze znajomymi, imprezować, pojeździć do rodziny porobić COŚ. Prawda jest niestety taka, że zwyczajnie w świecie mi się nie chce. Po Sylwestrze przez pięć dni siedziałam w domu w piżamie i oglądałam od początku wszystkie sezony Gossip Girl, później wzięłam się za czytanie, a jak już nie chciało mi się robić jednego ani drugiego zwyczajnie leżałam i patrzyłam w sufit. Tak, można mi tylko pogratulować! Nie jest jednak tak najgorzej 6.01 widziałam się ze znajomymi, z którymi spędziłam cały dzień i trochę nocy, a później znów wróciłam do piżamy. Prawda jest jednak taka, że strasznie się denerwuję wyjazdem, czasami mam nawet koszmary i odreagowuję tym, że snuję się po domu i wkurzam rodzinę. :)
Nie jest jednak najgorzej. Podczas tego całego nic nie robienia pozamawiałam część prezentów dla hostów. I możecie uwierzyć lub nie, ale zaczęłam pre-departure project! Tzn. obkleiłam tylko okładkę zeszytu i na tym się skończyło, ale przynajmniej zrobiłam już coś w tym kierunku! 
Znając mnie wszystko zrobię na ostatnią chwilę, jak zawsze.